Oszczędne życie, czyli domowe rady na kryzys
Rady jak oszczędnie żyć, metody na kryzys.
wtorek, 23 lipca 2013
Oszczędny i ciepły dom zimą, cz.1 "Ciepło ucieka przez okno"
Ciepło ucieka przez okno
Gdy odwiedzałem w duże mrozy siostrę w jej nowym mieszkaniu, jedno z pomieszczeń było odczuwalnie zimniejsze. Dlaczego? - niemal całe 2 ściany pokoju stanowiły okna. Pewnie nie jest to zasadą ale moim zdaniem w pokojach ,w których są drzwi balkonowe i duże okna (zwłaszcza od północnej strony) trzeba liczyć się z mniejszą temperaturą wewnątrz).
Jest kilka zdroworozsądkowych zasad, które pomagają w oszczędnościach związanych z ogrzewaniem nawet takich pokojów.
Jeśli w pokoju są stare okna trzeba je uszczelnić. W przypadku starego typu okien robi się to (stosunkowo tanią) taśmą z gąbką. Oprócz mniejszych strat ciepła nie odczuwa się powiewów wiatru (gdy nieszczelność jest nieco większa). Pierwotnie takie okna miały dodatkową funkcję, zapewniały cyrkulację powietrza w domu. Naturalna nieszczelność pozwalała na jego właściwy obieg.
Jeśli uszczelnimy, warto wyznaczyć stałe godziny wietrzenia. Na pewno polecam przed snem, lepiej się śpi. Ponadto, wietrzenie pozytywnie wpływa na usuwanie wilgoci, która może powodować pojawienie się grzyba na ścianach.
U mnie w domu, rok po wymianie okien, w rogach pokojów pojawiły się charakterystyczne "zabrudzenia", czyli grzyb. Wprawdzie usunęliśmy je (skutecznie) przy okazji malowania ale nic nie zastąpi regularnego wietrzenia.
Wymiana okien daje odczuwalnie moim zdaniem do około 30% oszczędności na paliwie (nie mam tu wiedzy eksperckiej ale mniejszą ilością opału daje się uzyskać właściwą temperaturę). Wymiana okien nie jest tania ale warto to robić choćby wymieniając jedno okno na rok.
Jeśli grzejniki są tuż pod oknem, a na oknach wiszą firany, zasłony to warto je odsłonić lub podnieść tak, żeby grzejnik był odkryty. Gdy kaloryfer zasłania firana, ciepło idzie w górę i zamiast ogrzewać pokój, ogrzewa szybę.
Ostatnio modna jest zabudowa grzejników. Mieszkanie zyskuje ze względu na estetyczny wygląd osłon ale tracimy podstawową funkcje grzejnika. Dlatego, zimą warto taką obudowę kaloryfera zdemontować (choćby częściowo).
Jeszcze jedna sprawa dotycząca grzejników. Często grzejnik aby "za bardzo nie wystawał" ma swoja wnękę w ścianie. Efekt jest taki, że grubość ściany za grzejnikiem jest o połowę mniejsza niż w każdym innym miejscu. Dlatego, za grzejnikiem można zastosować dodatkowy ekran zapobiegający utratom powietrza. Koszt takiego ekranu nie jest duży a można w ten sposób oszczędzić około 5% ciepła. Temat jest szerzej omówiony tutaj - ekrany zagrzejnikowe
Procent oszczędności biorę raczej na podstawie własnego doświadczenia (wymienialiśmy wszystkie okna w domu, ocieplaliśmy dom, zmienialiśmy instalacje na gazową). Wiem ile u nas w domu zyskiwaliśmy. Aby jednak poprzeć to też wiedzą ekspercką polecam stronę PGNIG porady jakoszczedzać , gdzie zawarto procentową wartość oszczędności.
sobota, 25 maja 2013
Jedzenie w pracy
Na początek warto wiedzieć z jakimi kosztami mamy do czynienia.
Jeśli codziennie jemy obiad w pracy jest to koszt średnio 16 zł dziennie (są oczywiście wersje tańsze i znacznie droższe). Zakładając, że średnio mamy do czynienia z dwudziestoma dniami pracującymi w miesiącu daje to nam kwotę 20*16 = 320 zł.
Unikanie kupowania czegoś na przejedzenie
Mam tu na myśli słodycze, kawy, kanapki - wszystkie te rzeczy albo są dostępne w pracy albo można przynieść z domu. Ja polecam oczywiście własnoręczne przygotowanie.
Z mojego wyliczenia wynika, że koszt codziennych kaw + fast-food + kanapek tworzy to szacunkowo:
30 + 80 + 64 + 28 = 182 zł
Jeśli miesięczny koszt zakupu obiadu oszacować na 320 zł, to trzeba sobie zadać pytanie, czy nie lepiej dołożyć trochę pieniędzy i zjeść obiad w pracy. Nie oszukujemy się wtedy, że coś oszczędzamy i tylko "przejadamy".
Jeśli chcemy oszczędzić na tego typu wydatkach należy:
Jeśli się na to zdecydować się na rezygnacje z kupowania czegokolwiek "na mieście" konieczne jest przygotowanie sobie drugiego śniadania, żeby przez cały dzień nie myśleć o pieczonych gołąbkach zamiast pracy.
Jeśli codziennie jemy obiad w pracy jest to koszt średnio 16 zł dziennie (są oczywiście wersje tańsze i znacznie droższe). Zakładając, że średnio mamy do czynienia z dwudziestoma dniami pracującymi w miesiącu daje to nam kwotę 20*16 = 320 zł.
Unikanie kupowania czegoś na przejedzenie
Mam tu na myśli słodycze, kawy, kanapki - wszystkie te rzeczy albo są dostępne w pracy albo można przynieść z domu. Ja polecam oczywiście własnoręczne przygotowanie.
- słodycze - raz na tydzień piekę ciasto (drożdżowe) i przez znaczną część tygodnia przynoszę je do pracy. Stanowi doskonały dodatek do kawy czy herbaty. Jesli założyć kupowanie 1 pączka lub batona dziennie po średniej cenie 1,5 zł daje to mięsiecznie 20*1,5 = 30 zł
- kawa - jeśli nie wyobrażamy sobie rozpoczęcia dnia bez kawy warto zaopatrzyć się w kubek-termos, który poratuje nas nawet w komunikacji miejskiej. Wbrew pozorom kawy są dość drogie, w znanych sieciowych kafejkach ceny zaczynają się od 8 zł nie licząc dodatków. Bywa, że dysponujemy też kawą czy herbata w pracy, wtedy picie jej za pieniądze traci właściwie sens (gdyby założyć kupowanie takiej kawy codziennie to licząc 4zł za kawę daje to 4*20 = 80zł miesięcznie)
- drobny fast-food (hot-dog, hamburger, zapiekanka ...) to namiastka ciepłego jedzenia ale ma 2 wady - nie da się tym najeść, jest stosunkowo droga.(zakładając korzystanie 2 razy w tygodniu z fast-food (na kwotę 8zł) daje to kwotę 2*4*8 = 64 zł)
- kanapki - płacenie za coś co można w 5 minut zrobić samemu jest dość niezrozumiałe ale tutaj warto przytoczyć wyliczenia. Średnia cena kanapki to 3,5 zł, gdyby chcieć ją zrobić samemu daje koszt to średnio 1,5 zł. (mięsiecznie przy zakupie 2 razy w tygodniu 2*4*3,5 = 28zł)
Z mojego wyliczenia wynika, że koszt codziennych kaw + fast-food + kanapek tworzy to szacunkowo:
30 + 80 + 64 + 28 = 182 zł
Jeśli miesięczny koszt zakupu obiadu oszacować na 320 zł, to trzeba sobie zadać pytanie, czy nie lepiej dołożyć trochę pieniędzy i zjeść obiad w pracy. Nie oszukujemy się wtedy, że coś oszczędzamy i tylko "przejadamy".
Jeśli chcemy oszczędzić na tego typu wydatkach należy:
- zrezygnować z przejadania (słodycze, fast-foody, kawa i napoje na mieście)
- zrezygnować z obiadów ("lanczy")
- jeśli nie rezeygnować z obiadów można je zmniejszyć
- nie zamawiać kompotów (zwykle 1zł ale miesięcznie 20zł)
- na przemian nie brać surówki (4zł, miesięcznie 80zł) albo ziemniaków (4zł, miesięcznie 80zł), mięsa/kotleta (8zł, miesięcznie)
- jeść samą zupę (6zł miesięcznie 120 zł)
- przynosić jedzenie ze sobą (kanapki, obiad do odgrzania z mikrofali, sałatkę)
- mieć coś pod ręką co zaspokoi głód, zastąpi słodycze (orzechy, pestki słonecznika, dyni, "styropian")
Jeśli się na to zdecydować się na rezygnacje z kupowania czegokolwiek "na mieście" konieczne jest przygotowanie sobie drugiego śniadania, żeby przez cały dzień nie myśleć o pieczonych gołąbkach zamiast pracy.
środa, 17 października 2012
Oszczędne wydatki na samochód
Jeśli możesz zrezygnuj z samochodu
Nie jest to nic optymistycznego ale taki wniosek musi pojawić się na początku. Skąd taki wniosek ? - policzyłem roczny koszt utrzymania samochodu na miesiąc.
Oto zestawienie:
W przypadku jednorazowych opłat rocznych dzielę kwotę na 12 miesięcy. Ponadto, liczę koszt używania z dojazdami do pracy i bez.
1. Wersja bez dojazdów do pracy
Paliwo (diesel): około 300 zł
Zakładam, że codziennie jeżdżę 20 km oraz 2 razy w miesiącu na dłuższy wyjazd 200 km oraz, że średnio w miesiącu jest 20 dni pracujących.
Daje to około 20 (dni) * 20 km + 2 (dni) * 200 km = 400 + 400 = 800 km
Średnie spalanie: 6 litrów na 100 km (jeżdżę dieselem 1.9TDi)
Kontynuując, 8 * 6 = 48 litrów na miesiąc po średniej cenie 5,75 zł za litr daje to koszt 275 zł
Rocznie 12 * 275 = 3300 zł
2. Przy dojeździe do pracy ów koszt się zwiększa o koszt paliwa (dziennie do przejechania 2 * 40 km = 80 km) bo łacznie do przejechania jest 2000 km i 120 litrów, co daje ostateczną kwotę 690 zł.
Są to szacunki dość powściągliwe bo przez 10 lat dojeżdżałem do pracy i robiłem 30000 km rocznie.
Rocznie 12 * 690 = 8280 zł
Do tego należy doliczyć opłaty za parkowanie i czas stracony na stanie w korkach.
Koszt parkingu to około 180 zł (od 160 zł do 220 zł)
Rocznie 12 * 180 = 2160 zł
Wydatki stałe:
Podsumowując roczne wydatki,
=======================
Dla wersji bez dojazdu do pracy:
3300 + 1400 + 100 + 120 + 180 + 650 = 5750 zł
Dla wersji z dojazdem do pracy:
8280 + 2160 + 1400 + 100 + 120 + 180 + 2*650 = 13540 zł
Dla porównania dam koszt biletu miesięcznego dla aglomeracji warszawskiej (2 strefowego) 370 zł na 3 miesiące (rocznie 1480 zł).
Na czym można oszczędzić?
Kupuj używany
Wiadomo, że dobrego, używanego samochodu trzeba dłużej szukać ale nowy traci po 2 tatach 30% swojej wartości.
Jeśli możesz zrezygnuj z dojazdu do pracy samochodem
Jeśli masz 2 samochody zrezygnuj choćby z jednego (w sumie może nieczęsty przypadek ale możliwy). Jesli masz jeden zrezygnuj z wiazdu do miasta. Ja dojeżdżam do stacji SKM i wsiadam w pociąg. I wreszcie .... jeśli masz taką możliwośc zrezygnuj całkiem z samochodu.
Jeździć po kilka osób
Sposób działa jeśli mamy dwa samochody i rezygnujemy z jednego lub gdy pasażer dorzuca się do paliwa. W innych przypadkach ma to tylko wpływ na nasze dobre samopoczucie i mniejszą ilość spalin w atmosferze.
Zrezygnować z AC dla starych samochodów
Daje to od razu około 700 zł oszczędności rocznie. Warto wiedzieć, że samo ubezpieczenie AC może nie mieć dla starych samochodów dużego sensu. W razie wypadku dostaniemy wrak z pewną wartością + różnicę czyli np. dla ubezpieczenia 20 tyś dostaniemy wrak warty 17tyś + 2000 … pozostałe to zużycie części. Nie wierzę, że mój wrak byłby dużo wart pomimo wysokiej wyceny wiec zrezygnowałem z ubezpieczenia. Jest to pewne ryzyko dlatego każdy musi sam skalkulować czy mu się to opłaca.
Gdy siena to zdecydujemy warto wtedy jeździć wolniej żeby unikać wypadków, nawet tych spowodowanych nie z naszej winy.
Tankowanie paliwa pod marketem
Po obejrzeniu cen zyskuje się litr lub 2 pod warunkiem zatankowania co najmniej za 100 zł. Do przemyślenia jest jednak skalkulowanie czy sama jazda do marketu, który może być poza miastem nie będzie nas kosztować więcej niż ten zaoszczędzony litr.
Zamysłem całej akcji jest zwabienie klienta do marketu a nie danie szansy na tanie paliwo - jeśli już zawitacie do hipermarketu polecam zastosowanie zasad oszczędnego kupowania w markecie.
Wymiana oleju, klocków samodzielnie
Do niektórych prac konieczny jest kanał - jeśli ma któryś ze znajomych to może być rozwiązanie. Na pewno unikamy ASO. Jeśli nie jesteśmy za bardzo techniczni warto poprosić znajomego, który się zna o asystę (nawet postawić kilka piw), inwestycja zwróci się za rok.(możliwa oszczędność nawet do 500 zł)
Kupić dodatkowe felgi
Zamiast zmiany opon można kupić dodatkowe felgi i samodzielnie zmieniać koła. Niestety koszt felg będzie się zwracał przez kilka lat. Toteż może to być szansa dla tych, którzy wraz z używanym samochodem kupią za symboliczna cenę również felgi (niekiedy dostępne na szrotach).
Unikanie mycia na myjniach
Koszt jednego mycia to około 8 - 15 zł. Jeśli zrobimy to sami to pozostanie tylko zakup szamponu 10 zł i wody. Przy założeniu mycia dwa razy w miesiącu daje to około 2*12*8=192 zł czyli oszczędzić możemy około 150 zł rocznie.
Nie jest to nic optymistycznego ale taki wniosek musi pojawić się na początku. Skąd taki wniosek ? - policzyłem roczny koszt utrzymania samochodu na miesiąc.
fot: oszczędne wydatki na samochód |
W przypadku jednorazowych opłat rocznych dzielę kwotę na 12 miesięcy. Ponadto, liczę koszt używania z dojazdami do pracy i bez.
1. Wersja bez dojazdów do pracy
Paliwo (diesel): około 300 zł
Zakładam, że codziennie jeżdżę 20 km oraz 2 razy w miesiącu na dłuższy wyjazd 200 km oraz, że średnio w miesiącu jest 20 dni pracujących.
Daje to około 20 (dni) * 20 km + 2 (dni) * 200 km = 400 + 400 = 800 km
Średnie spalanie: 6 litrów na 100 km (jeżdżę dieselem 1.9TDi)
Kontynuując, 8 * 6 = 48 litrów na miesiąc po średniej cenie 5,75 zł za litr daje to koszt 275 zł
Rocznie 12 * 275 = 3300 zł
2. Przy dojeździe do pracy ów koszt się zwiększa o koszt paliwa (dziennie do przejechania 2 * 40 km = 80 km) bo łacznie do przejechania jest 2000 km i 120 litrów, co daje ostateczną kwotę 690 zł.
Są to szacunki dość powściągliwe bo przez 10 lat dojeżdżałem do pracy i robiłem 30000 km rocznie.
Rocznie 12 * 690 = 8280 zł
Do tego należy doliczyć opłaty za parkowanie i czas stracony na stanie w korkach.
Koszt parkingu to około 180 zł (od 160 zł do 220 zł)
Rocznie 12 * 180 = 2160 zł
Wydatki stałe:
- Ubezpieczenie (OC) 700 + AC (700) + NNW (50) = 1400 zł (ale mój samochód ma już 9 lat) przy młodzszych samochodach trzeba liczyć ponad 3000 za samo ubezpieczenie.
- Przegląd rejestracyjny: 100 zł (niecałe) 100/12 = 8,4 zł miesięcznie
- Zmiana opon: 2*60 = 120 zł (2 razy w roku, co i tak jest tanio).
- Koszt opon raz na 4 lata = 4*180 (zł za jedną oponę) = 720, wychodzi 1 opona na rok 180 zł.
- Wymiana oleju i filtrów co 15 tyś dla wersji bez dojazdu raz w roku dla wersji z dojazdem 2 razy w roku 650 zł
- olej 400 zł
- filtry 150 zł
- wymiana 100 zł
- drobne naprawy 500 zł (w tym wycieraczki, żarówki, ewentualnie klocki ..itd)
- płyn do spryskiwaczy 50 zł rocznie
Podsumowując roczne wydatki,
=======================
Dla wersji bez dojazdu do pracy:
3300 + 1400 + 100 + 120 + 180 + 650 = 5750 zł
Dla wersji z dojazdem do pracy:
8280 + 2160 + 1400 + 100 + 120 + 180 + 2*650 = 13540 zł
Dla porównania dam koszt biletu miesięcznego dla aglomeracji warszawskiej (2 strefowego) 370 zł na 3 miesiące (rocznie 1480 zł).
Na czym można oszczędzić?
Kupuj używany
Wiadomo, że dobrego, używanego samochodu trzeba dłużej szukać ale nowy traci po 2 tatach 30% swojej wartości.
Jeśli możesz zrezygnuj z dojazdu do pracy samochodem
Jeśli masz 2 samochody zrezygnuj choćby z jednego (w sumie może nieczęsty przypadek ale możliwy). Jesli masz jeden zrezygnuj z wiazdu do miasta. Ja dojeżdżam do stacji SKM i wsiadam w pociąg. I wreszcie .... jeśli masz taką możliwośc zrezygnuj całkiem z samochodu.
Jeździć po kilka osób
Sposób działa jeśli mamy dwa samochody i rezygnujemy z jednego lub gdy pasażer dorzuca się do paliwa. W innych przypadkach ma to tylko wpływ na nasze dobre samopoczucie i mniejszą ilość spalin w atmosferze.
Zrezygnować z AC dla starych samochodów
Daje to od razu około 700 zł oszczędności rocznie. Warto wiedzieć, że samo ubezpieczenie AC może nie mieć dla starych samochodów dużego sensu. W razie wypadku dostaniemy wrak z pewną wartością + różnicę czyli np. dla ubezpieczenia 20 tyś dostaniemy wrak warty 17tyś + 2000 … pozostałe to zużycie części. Nie wierzę, że mój wrak byłby dużo wart pomimo wysokiej wyceny wiec zrezygnowałem z ubezpieczenia. Jest to pewne ryzyko dlatego każdy musi sam skalkulować czy mu się to opłaca.
Gdy siena to zdecydujemy warto wtedy jeździć wolniej żeby unikać wypadków, nawet tych spowodowanych nie z naszej winy.
Tankowanie paliwa pod marketem
Po obejrzeniu cen zyskuje się litr lub 2 pod warunkiem zatankowania co najmniej za 100 zł. Do przemyślenia jest jednak skalkulowanie czy sama jazda do marketu, który może być poza miastem nie będzie nas kosztować więcej niż ten zaoszczędzony litr.
Zamysłem całej akcji jest zwabienie klienta do marketu a nie danie szansy na tanie paliwo - jeśli już zawitacie do hipermarketu polecam zastosowanie zasad oszczędnego kupowania w markecie.
Wymiana oleju, klocków samodzielnie
Do niektórych prac konieczny jest kanał - jeśli ma któryś ze znajomych to może być rozwiązanie. Na pewno unikamy ASO. Jeśli nie jesteśmy za bardzo techniczni warto poprosić znajomego, który się zna o asystę (nawet postawić kilka piw), inwestycja zwróci się za rok.(możliwa oszczędność nawet do 500 zł)
Kupić dodatkowe felgi
Zamiast zmiany opon można kupić dodatkowe felgi i samodzielnie zmieniać koła. Niestety koszt felg będzie się zwracał przez kilka lat. Toteż może to być szansa dla tych, którzy wraz z używanym samochodem kupią za symboliczna cenę również felgi (niekiedy dostępne na szrotach).
Unikanie mycia na myjniach
Koszt jednego mycia to około 8 - 15 zł. Jeśli zrobimy to sami to pozostanie tylko zakup szamponu 10 zł i wody. Przy założeniu mycia dwa razy w miesiącu daje to około 2*12*8=192 zł czyli oszczędzić możemy około 150 zł rocznie.
czwartek, 11 października 2012
Jak kupować, żeby nie przepłacać ? czyli oszczędne zakupy w marketach.
Ruszamy na zakupy uzbrojeni w listę.
Ignorujemy atakujące nas kolory, zachęty, reklamy. Nasz cel wrzucenie do koszyka produktów z listy i tylko tych. To może być trudne, zwłaszcza gdy traktujemy zakupy jako formę rozrywki.
Jeżeli cieszysz się na samą myśl, że w sobotę z cała rodziną w pięknym klimatyzowanym markecie spędzisz miło czas pośród kolorowych gadżetów, to raczej żadna z przedstawionych tu rad nie trafi na właściwy grunt.
Zakupy robimy w tygodniu (większe raz w tygodniu)
Sam wyznaję zasadę, że weekendy są dla rodziny i polecam to wszystkim innym. Zwykle na większe zakupy wybieram środę (żeby w razie problemów przełożyć je na czwartek). Nie lubię piątków, bo już samo zaparkowanie w ten dzień stanowi problem, nie mówiąc o kolejkach do kas.
Z tego co słyszałem niektóre markety podnoszą też odrobinę ceny w weekend i stosują większe promocje w tygodniu.
Zwykle odwiedzam więcej niż jeden market np. Najpierw jestem w Biedronce, później Rossman, Kaufland, Obi. Kolejność nie jest przypadkowa, droga jest w ten sposób najkrótsza. Często bywa też tak, że w Biedronce chcę coś kupić a jak tam nie ma (lub nie spełnia moich wymagań) to mam jeszcze szansę kupić to w Kuflandzie.
Oddzielne listy dla różnych sklepów
Dobrym pomysłem jest posiadanie oddzielnej listy do każdego odwiedzanego sklepu - wtedy jest ona krótsza i łatwiejsza do kontroli. Dodatkowo, warto aby powstawały one przez cały tydzień. U mnie w domu mam wyłożone w widocznym miejscu, podpisane kartki z nazwą sklepu i każdy może uzupełnić listy o dodatkowy produkt.
Śledzenie gazetek
Nie przeceniałbym promocji i samych gazetek, bo zwykle promocja dotyczy bardzo ograniczonego asortymentu. Warto skalkulować czy opłaca się jechać do sklepu tylko dla tego jednego przecenionego produktu. Bardziej trafia do mnie idea kupowania zwykle tych samych produktów.
Kupowanie tych samych produktów
Co za tym przemawia ? - trzy argumenty.
Przeglądanie cen za kg, litr ... itd.
Fachowcy twierdzą, że na wysokości wzroku są produkty najdroższe. Warto więc czasem zejść na poziom naszych kolan.
Moim zdaniem ważniejsze jest jednak sprawdzanie co otrzymujemy za określoną cenę, czyli sprawdzamy cenę za kilogram(litr), wagę i termin przydatności. W czasach dużej popularności tak zwanych dyskontów jesteśmy epatowani niższymi cenami ale często wynikają one z obniżonej wagi produktu. Na przykład okazuje się, że Coca-Cola kupiona w markecie X jest tańsza od kupowanej w markecie Y tylko dlatego, że zawiera mniej płynu (widać to dobrze po przyjrzeniu się cenie za kg lub litr).
Planowanie obiadów
Przyznam z ręką na sercu, że ciężko coś takiego zrobić, choć idea sama w sobie jest dość prosta. Planując obiady na tydzień, faktycznie planujesz w znacznej części listy zakupowe. Dodatkowo, ułatwia to unikanie częstych zakupów - duże można zrealizować raz w tygodniu.
Unikanie pokus
Wszelkie poradniki radzą by iść na zakupy najedzony oraz by nie zabierać dzieci. Wtedy sami nie ulegamy pokusie tego co ładnie wygląda lub pachnie oraz mamy z głowy namowy dzieci na kupno różnych drobiazgów.
Moim zdaniem ten problem załatwia jednak sama lista, na końcu której zawsze powinno się napisać dużymi literami KUPUJ TYLKO Z LISTY, by każde zerknięcie utwierdzało nas w postanowieniu.
Jeżeli cieszysz się na samą myśl, że w sobotę z cała rodziną w pięknym klimatyzowanym markecie spędzisz miło czas pośród kolorowych gadżetów, to raczej żadna z przedstawionych tu rad nie trafi na właściwy grunt.
fot: zakupy (autor: MariuszGr) |
Zakupy robimy w tygodniu (większe raz w tygodniu)
Sam wyznaję zasadę, że weekendy są dla rodziny i polecam to wszystkim innym. Zwykle na większe zakupy wybieram środę (żeby w razie problemów przełożyć je na czwartek). Nie lubię piątków, bo już samo zaparkowanie w ten dzień stanowi problem, nie mówiąc o kolejkach do kas.
Z tego co słyszałem niektóre markety podnoszą też odrobinę ceny w weekend i stosują większe promocje w tygodniu.
Zwykle odwiedzam więcej niż jeden market np. Najpierw jestem w Biedronce, później Rossman, Kaufland, Obi. Kolejność nie jest przypadkowa, droga jest w ten sposób najkrótsza. Często bywa też tak, że w Biedronce chcę coś kupić a jak tam nie ma (lub nie spełnia moich wymagań) to mam jeszcze szansę kupić to w Kuflandzie.
Oddzielne listy dla różnych sklepów
Dobrym pomysłem jest posiadanie oddzielnej listy do każdego odwiedzanego sklepu - wtedy jest ona krótsza i łatwiejsza do kontroli. Dodatkowo, warto aby powstawały one przez cały tydzień. U mnie w domu mam wyłożone w widocznym miejscu, podpisane kartki z nazwą sklepu i każdy może uzupełnić listy o dodatkowy produkt.
Śledzenie gazetek
Nie przeceniałbym promocji i samych gazetek, bo zwykle promocja dotyczy bardzo ograniczonego asortymentu. Warto skalkulować czy opłaca się jechać do sklepu tylko dla tego jednego przecenionego produktu. Bardziej trafia do mnie idea kupowania zwykle tych samych produktów.
Kupowanie tych samych produktów
Co za tym przemawia ? - trzy argumenty.
- zakupy trwają krócej, stąd nie wybieramy długo i wiemy gdzie co leży,
- widzimy, czy cena produktu wzrosła lub spadła więc nie nabieramy się na fałszywe promocje,
- są to zwykle rzeczy sprawdzone, dlatego mniejsza jest szansa na pomyłkę przy wyborze.
Przeglądanie cen za kg, litr ... itd.
Fachowcy twierdzą, że na wysokości wzroku są produkty najdroższe. Warto więc czasem zejść na poziom naszych kolan.
Moim zdaniem ważniejsze jest jednak sprawdzanie co otrzymujemy za określoną cenę, czyli sprawdzamy cenę za kilogram(litr), wagę i termin przydatności. W czasach dużej popularności tak zwanych dyskontów jesteśmy epatowani niższymi cenami ale często wynikają one z obniżonej wagi produktu. Na przykład okazuje się, że Coca-Cola kupiona w markecie X jest tańsza od kupowanej w markecie Y tylko dlatego, że zawiera mniej płynu (widać to dobrze po przyjrzeniu się cenie za kg lub litr).
Planowanie obiadów
Przyznam z ręką na sercu, że ciężko coś takiego zrobić, choć idea sama w sobie jest dość prosta. Planując obiady na tydzień, faktycznie planujesz w znacznej części listy zakupowe. Dodatkowo, ułatwia to unikanie częstych zakupów - duże można zrealizować raz w tygodniu.
Unikanie pokus
Wszelkie poradniki radzą by iść na zakupy najedzony oraz by nie zabierać dzieci. Wtedy sami nie ulegamy pokusie tego co ładnie wygląda lub pachnie oraz mamy z głowy namowy dzieci na kupno różnych drobiazgów.
Moim zdaniem ten problem załatwia jednak sama lista, na końcu której zawsze powinno się napisać dużymi literami KUPUJ TYLKO Z LISTY, by każde zerknięcie utwierdzało nas w postanowieniu.
poniedziałek, 8 października 2012
Pieniądze nazwane trudniej wydać - struktura oszczędności
Przekonałem się o tym wiele razy, że pieniądze nazwane trudniej wydać. Działa to równie skutecznie na nas samych jak i na współmałżonka. Zawsze gdy ktoś z nas chce wypłacić pieniądze z konta oszczędnościowego pada pytanie:
- No jak to ? chcesz zabrać pieniądze dziecku (konto dziecko)/ na urlop (konto urlop) ...itd. ?
W moim przypadku nazywanie pieniędzy odbywa się poprzez przelanie ich na konto oszczędnościowe o określonej nazwie. Każdy musi sam zdecydować jakie konta oszczędnościowe są mu potrzebne. Generalna zasada jest taka, że sięgamy po pieniądze z wyżej wymienionych kont w ostateczności, gdy to co mamy na RORze nie wystarczy na pokrycie wydatków .
Ja korzystam z następujących pięciu:
1.Poduszka - pieniądze w razie kłopotów.
Wykorzystywane gdy nastąpi nieszczęśliwy wypadek, pęknie rura, zepsuje się samochód, stracimy pracę, zabrakło na ratę kredytu... . Warto zwracać na konto wydane uprzednio pieniądze, poduszka pomaga nam tylko w nabraniu płynności i cała sztuka żeby służyła jak najdłużej. Warto odkładać tam około 50-100 zł miesięcznie ale docelowa kwota nie powinna przekroczyć 1 pensji.
2. Emertura IV filar - stała kwota, przelewana co miesiąc z pensji, jeśli są premie to i z premii.
Jest to element tak zwanego "płacenia najpierw sobie" - poznałem tą zasadę w książce "Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec". R. Kiyosaki (choć nie jestem pewny czy pomysłodawca nie jest ktoś inny). Może to być lepsze rozwiązanie od funduszu opierającego się na giełdzie bo pieniądze są w 100% bezpieczne a i procent składany robi swoje. Ideałem byłoby przelewać tam 1000 zł miesięcznie ale najważniejsze żeby była to stała kwota.
3. Dziecko - 50-100 zł co miesiąc oraz pieniądze z prezentów np. na chrzciny, czy od dziadków.
Zwykle służą do pokrywania nieprzewidzianych wydatków na dziecko (warto żeby każde dziecko miało swoje konto) np. w przypadku kosztownych badań, szczepionek, lub droższego prezentu np. huśtawki, rowerku ...itd.
4. Urlop - (100 zł co miesiąc) wystarczy na paliwo i wynajem pokoju.
5. Skarbonka na ... - gdy chce się coś kupić drogiego a nie jest niezbędne od zaraz np. telewizor, telefon, konsolę do gier ... zbiera się tu regularnie stałe kwoty. Tak kupowałem telefon, odkładałem po 100 zł miesięcznie i kupiłem po 10 miesiącach za 1000 zł. Działa to jak kredyt bez odsetek, jedyna wada jest taka, że nie dostaje się produktu od razu.
Na koniec coś drobnego ale przynoszącego satysfakcję - zbieranie monet (o określonym nominale). - ja zbieram piątki. Na urodziny żona kupiła mi dużą skarbonkę i odkładam do niej wszystkie piątki, które trafią do mnie w formie reszty. Lubię ten moment kiedy wrzucam do skarbonki piątkę i słychać, że już nie uderza w dno. Miły dźwięk wydaje też gdy się nią potrząśnie :)
- No jak to ? chcesz zabrać pieniądze dziecku (konto dziecko)/ na urlop (konto urlop) ...itd. ?
fot.: Tax Credits |
W moim przypadku nazywanie pieniędzy odbywa się poprzez przelanie ich na konto oszczędnościowe o określonej nazwie. Każdy musi sam zdecydować jakie konta oszczędnościowe są mu potrzebne. Generalna zasada jest taka, że sięgamy po pieniądze z wyżej wymienionych kont w ostateczności, gdy to co mamy na RORze nie wystarczy na pokrycie wydatków .
Ja korzystam z następujących pięciu:
1.Poduszka - pieniądze w razie kłopotów.
Wykorzystywane gdy nastąpi nieszczęśliwy wypadek, pęknie rura, zepsuje się samochód, stracimy pracę, zabrakło na ratę kredytu... . Warto zwracać na konto wydane uprzednio pieniądze, poduszka pomaga nam tylko w nabraniu płynności i cała sztuka żeby służyła jak najdłużej. Warto odkładać tam około 50-100 zł miesięcznie ale docelowa kwota nie powinna przekroczyć 1 pensji.
2. Emertura IV filar - stała kwota, przelewana co miesiąc z pensji, jeśli są premie to i z premii.
Jest to element tak zwanego "płacenia najpierw sobie" - poznałem tą zasadę w książce "Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec". R. Kiyosaki (choć nie jestem pewny czy pomysłodawca nie jest ktoś inny). Może to być lepsze rozwiązanie od funduszu opierającego się na giełdzie bo pieniądze są w 100% bezpieczne a i procent składany robi swoje. Ideałem byłoby przelewać tam 1000 zł miesięcznie ale najważniejsze żeby była to stała kwota.
3. Dziecko - 50-100 zł co miesiąc oraz pieniądze z prezentów np. na chrzciny, czy od dziadków.
Zwykle służą do pokrywania nieprzewidzianych wydatków na dziecko (warto żeby każde dziecko miało swoje konto) np. w przypadku kosztownych badań, szczepionek, lub droższego prezentu np. huśtawki, rowerku ...itd.
4. Urlop - (100 zł co miesiąc) wystarczy na paliwo i wynajem pokoju.
5. Skarbonka na ... - gdy chce się coś kupić drogiego a nie jest niezbędne od zaraz np. telewizor, telefon, konsolę do gier ... zbiera się tu regularnie stałe kwoty. Tak kupowałem telefon, odkładałem po 100 zł miesięcznie i kupiłem po 10 miesiącach za 1000 zł. Działa to jak kredyt bez odsetek, jedyna wada jest taka, że nie dostaje się produktu od razu.
Na koniec coś drobnego ale przynoszącego satysfakcję - zbieranie monet (o określonym nominale). - ja zbieram piątki. Na urodziny żona kupiła mi dużą skarbonkę i odkładam do niej wszystkie piątki, które trafią do mnie w formie reszty. Lubię ten moment kiedy wrzucam do skarbonki piątkę i słychać, że już nie uderza w dno. Miły dźwięk wydaje też gdy się nią potrząśnie :)
czwartek, 27 września 2012
Oszczędne życie, czyli rady na kryzys
Wszelkie gwiazdy na niebie i ziemi (na ziemi te w telewizji) zwiastują nadejście kryzysu. Mowa tu oczywiście o kryzysie finansowym, który zje nasze oszczędności, pozbawi nas pracy, zmniejszy poziom życia.
- Jak sobie z tym radzić ?
Tak jak nasi rodzice, dziadkowie.
Na pierwszy rzut oka trudno porównać dzisiejsze czasy do tego jak żyło się za komuny. Wtedy problemem mogło być zdobywanie najprostszych produktów (mityczny papier toaletowy), dzisiaj półki uginają się od nadmiaru produktów. Wszystko jest kolorowe, przyciągające, woła żeby kupić.
- Czego zatem można się nauczyć od starszych ?
Gdyby dzisiaj przenieść przeciętnego człowieka w nieodległą przeszłość (20-30 lat wstecz) uznałby, że to były czasy niewyobrażalnego kryzysu. Miałby problem z najprostszymi rzeczami a przecież nasi rodzice i dziadkowie radzili sobie w tych czasach - pracowali, budowali domy, wychowywali dzieci.
Gdy spojrzę na własnych rodziców z tej perspektywy, mogę powiedzieć, że są to ludzie szalenie praktyczni. Wiele rzeczy umieją zrobić sami, nie wstydzą się tego, że wszystkiego nie kupują. Tata stara się naprawić wszystko, nawet rzeczy, które dawno bym wyrzucił.
Gdy idę raz na jakiś czas w odwiedziny do rodziców stół ugina się od jedzenia a przecież żyją skromnie z emerytury (mowa o emeryturach poniżej 1000 zł).
W czym tkwi sekret ? Może wiedzą co kupić, gdzie kupić, może wiele rzeczy robią sami... a może wiedzą jak żyć w kryzysie?
Właśnie to - tajemnicę oszczędnego życia chciałbym tu odkrywać.
Być może będą to rady oczywiste ale dziś już zapomniane lub niedoceniane.
Powoli w Polsce rodzi się moda na frugal. Niech to będzie taka moja(polska) wersja tej idei - mój frugal(ski).
- Jak sobie z tym radzić ?
Tak jak nasi rodzice, dziadkowie.
fot: Images_of_Money"s photostream |
Na pierwszy rzut oka trudno porównać dzisiejsze czasy do tego jak żyło się za komuny. Wtedy problemem mogło być zdobywanie najprostszych produktów (mityczny papier toaletowy), dzisiaj półki uginają się od nadmiaru produktów. Wszystko jest kolorowe, przyciągające, woła żeby kupić.
- Czego zatem można się nauczyć od starszych ?
Gdyby dzisiaj przenieść przeciętnego człowieka w nieodległą przeszłość (20-30 lat wstecz) uznałby, że to były czasy niewyobrażalnego kryzysu. Miałby problem z najprostszymi rzeczami a przecież nasi rodzice i dziadkowie radzili sobie w tych czasach - pracowali, budowali domy, wychowywali dzieci.
Gdy spojrzę na własnych rodziców z tej perspektywy, mogę powiedzieć, że są to ludzie szalenie praktyczni. Wiele rzeczy umieją zrobić sami, nie wstydzą się tego, że wszystkiego nie kupują. Tata stara się naprawić wszystko, nawet rzeczy, które dawno bym wyrzucił.
Gdy idę raz na jakiś czas w odwiedziny do rodziców stół ugina się od jedzenia a przecież żyją skromnie z emerytury (mowa o emeryturach poniżej 1000 zł).
W czym tkwi sekret ? Może wiedzą co kupić, gdzie kupić, może wiele rzeczy robią sami... a może wiedzą jak żyć w kryzysie?
Właśnie to - tajemnicę oszczędnego życia chciałbym tu odkrywać.
Być może będą to rady oczywiste ale dziś już zapomniane lub niedoceniane.
Powoli w Polsce rodzi się moda na frugal. Niech to będzie taka moja(polska) wersja tej idei - mój frugal(ski).
Subskrybuj:
Posty (Atom)